czwartek, 20 kwietnia 2017

„NA DWORZE WIATR ROZSYPYWAŁ POŻÓŁKŁE LIŚCIE..." :D


Dzisiaj mijają dwa lata od kiedy na świeci pojawiła się moja pierwsza książka „Kiedy na mnie patrzysz”. Natomiast od napisania pierwszego zdania „Na dworze wiatr rozsypywał pożółkłe liście olbrzymiego kasztanowca rosnącego pod samym oknem pokoju Kariny”, które zapoczątkowało moją pisarską przygodę, minęły już ponad trzy lata. Od tamtego momentu napisałam już sześć książek, a rozpoczęłam trzy kolejne.
Przy każdej rocznicy ludzie dokonują bilansów. I ja także postanowiłam się uzewnętrznić :D. Najbardziej emocjonującą chwilą, którą przeżyłam w związku z wydawaniem książek, było wzięcie do rąk pierwszego (sygnalnego) egzemplarza książki KNMP. Myślę, że tego uczucia nie da się już niestety powtórzyć przy żadnej kolejnej książce. To połączenie radości, ekscytacji, niedowierzania i dumy.
Kiedy minęła euforia, pojawił się także niepokój i pytania do samej siebie „Coś ty najlepszego narobiła” ;) Budziłam się w nocy i myślałam: Co powiedzą znajomi i rodzina, gdy przeczytają te najbardziej pikantne momenty? :D Czy będą się na mnie dziwnie patrzeć? :D
To były pierwsze myśli. Potem przyszedł strach przed oceną. Pierwsza recenzja była pozytywna, ale też dość chłodna. Trochę się uspokoiłam faktem, że nie napisałam najgorszego paździerza na świecie :P. A potem przyszła recenzja Martyny Lewandowskiej z bloga Mowa Książek, a po niej recenzja Karoliny Pająk z bloga Dzosefinn’s Books. Dlaczego o nich wspominam? Ponieważ te dwie dziewczyny (kompletnie nieświadomie) sprawiły mi swoimi recenzjami tyle radości i napełniły taką motywacją, że do tej pory z niej czerpię.
Od czasu wsiąknięcia w ten biznes dowiedziałam się kilku bardzo istotnych rzeczy:
- pisanie i wydawanie książek wiąże się z dużym emocjonalnym obciążeniem,
- nie wszystkim muszą podobać się moje książki,
- nie wszystkim pochlebcom należy ufać,
- ten biznes to nie tylko tęcza i jednorożce,
- żeby móc cieszyć się całym procesem, trzeba uzbroić się w cierpliwość, grubą skórę i dystans.
A teraz pozytywniej. Wydawanie książek to również:
- wielka przygoda, jak choćby spotkania autorskie, czy uczestnictwo w targach książki w roli autora (to niezła frajda wejść na targi z plakietką „autor” :D ),
- okazja do poznawania mnóstwa cudownych ludzi, z którymi się zaprzyjaźniłam i utrzymuję stały kontakt,
- tysiące pozytywnych i miłych, a czasami wręcz zawstydzających mnie słów od czytelników, którzy pokochali moich bohaterów.
Te dwa lata były naprawdę szalonym okresem w moim życiu. Myślę, że jeszcze wiele przede mną, ale podchodzę do wszystkiego podchodzę już z większym spokojem i dystansem. Emocję wolę przenosić na książki, a nie afery, czy dziwne sytuacje.

Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze przy kolejnych rocznicach ;)

3 komentarze: