Gdy
dotarłem do parkingu przed blokiem, pot ciekł mi po karku, a koszulka
przyklejała się do pleców. Oparłem się o metalowe barierki oddzielające parking
od chodnika, żeby złapać oddech. Dzisiaj dałem sobie naprawdę w kość. Bolały
mnie mięśnie ud i łydek, ale nie przeszkadzało mi to. Wysiłek fizyczny był mi
potrzebny do życia jak oddychanie i seks.
Już
miałem odepchnąć się od słupa, żeby ruszyć do bloku, ale wtedy mój wzrok padł
na platynowe blond włosy wystające spod maski samochodu. Moje serce, które
uspokajało się już po wysiłku, teraz podskoczyło w mojej piersi, jak szczeniak
na widok swojej pani. Kurwa.
Hania,
którą widziałem zbiegającą ze schodów zaledwie dwie godziny wcześniej, znowu tu
była. Zaglądała do otwartej maski samochodu, wypinając się w moją stronę. Boże,
jaki ona ma zgrabny tyłek, pomyślałem. Okrągły, duży i…zachwiałem się, bo
zahaczyłem o coś nogą. Straciłem równowagę i poleciałem przed siebie. Na
szczęście w ostatniej chwili podtrzymałem ciężar ciała na rękach i zapobiegłem
otarciom, ale głośne szuranie rolkami zwróciło uwagę Hani. Gwałtownie odwróciła
się w moją stronę. Jej orzechowe oczy rozszerzyły się ze zdumienia, a po chwili
wypełniły rozbawieniem.
–
Wszystko okej? – zapytała, gdy otrzepywałem się z kurzu.
–
Ta. Już nie wiedzą gdzie wsadzać te cholerne krawężniki – uśmiechnąłem się
półgębkiem.
–
Tak, jacyś nienormalni – odparła z takim samym grymasem.
Prawie
zapomniałem jaka była piękna. I drobna. I słodka. Dziewczyna ponownie schyliła
się nad otwartą maską i zaczęła w niej grzebać. Czyżby popsuł jej się samochód?
–
Pomóc ci jakoś? – zagadnąłem, żeby nie stać tam jak jakiś debil.
–
Nie trzeba, już prawie kończę – powiedziała, nie odwracając się do mnie.
–
Nie było dietetycznej, ale masz wiśniową – ktoś odezwał się za naszymi plecami
i oboje zwróciliśmy się w stronę głosu.
Mocno
zbudowany koleś w podartych dżinsach i sportowej bluzie zapinanej na zamek, przyglądał mi się spod zmrużonych
powiek.
Wyciągnął
w stronę Hani małą butelkę coli. Dziewczyna przyjęła ją i skrzywiła się.
–
Wiśniowa cola nie jest zamiennikiem dla dietetycznej – pouczyła go, ale
odkręciła zakrętkę i łapczywie się napiła.
–
Tylko to było – powiedział facet, nie spuszczając ze mnie wzroku – A to kto? –
zapytał, cały czas czujnie mi się przyglądając.
Hania
przełknęła kolejny łyk napoju i odezwała się:
–
Poznajcie się. To Kamil – wskazała na kolesia – A to – zrobiła małą pauzę –
Adrian.
Twarz
chłopaka nagle się zmieniła. Na jego gębie pojawił się olbrzymi wyszczerz.
Miałem ochotę mu za to przyjebać. Drażnił mnie. Tym bardziej, że nie
wiedziałem, co go łączy z Hanką.
–
Wakacyjny Adrian? – uśmiechnął się, zwracając się do Hani.
Dziewczyna
ze zgrozą wypisaną na twarzy rozchyliła usta i natychmiast oblała się
rumieńcem.
Wakacyjny
Adrian?
–
Zabiję cię – syknęła na towarzysza, a tamten zarechotał w głos.
Sytuacja
zaczynała robić się dziwna, a ja poczułem się jak kobieta z brodą w
dziewiętnastowiecznym obwoźnym cyrku.
–
Wakacyjny Adrian, hę? – wydusiłem z siebie i omal nie parsknąłem. – A wy? –
wskazałem palcem najpierw na Hanię, a potem na kolesia – Jesteście…parą? –
rzuciłem prosto z mostu.
Nie
miałem czasu na jakieś pierdolamento i domysły. Nie miałem zamiaru robić za
wioskowego głupka.
–
Co prawda Hanka sekretnie się we mnie kocha od pierwszego wejrzenia, co ma
bardziej związek z moim autem, niż z moją skromną osobą, ale nie. Nie jesteśmy
parą – wziął kolejny łyk coli. – Hania nie ma nikogo, jeśli chciałbyś wiedzieć
– dodał do tego kolejny chytry wyszczerz.
Dobrze,
pomyślałem natychmiast i kamień spadł mi z serca i skarciłem się za to w duchu.
Przecież dziewczyna i tak mnie nie chciała.
–
Mógłbyś się wreszcie przymknąć – rzuciła podminowana Hania
Otarła
wierzchem dłoni czoło i zostawiła na nim ciemny ślad. Miała rozczochrane włosy
i rozgorączkowane spojrzenie. Chryste, jaka była piękna. Nie mogłem przestać
się na nią gapić.
– Sorry – powiedziała, zwracając się do mnie.
–
Piękna, mam tu jeszcze sterczeć, czy mogę spadać? Mam jeszcze jedną sprawę na
mieście, ale jakby co, to widzimy się wieczorem? – powiedział koleś.
–
Spadaj. Widzimy się w Orient Expressie – rzuciła Hania do faceta i nastawiła mu
policzek do buziaka.
Zanim
ją w niego pocałował, starł z jej czoła zabrudzenie.
–
Jak dziecko – mruknął z rozbawieniem.
Hania
zawstydzona pokręciła głową i szturchnęła go ramieniem na do widzenia. Skoro
typ to nie jej chłopak, to kim, do diabła, był? Kolejnym kuzynem? Nie za dużo
ich w okolicy? Co to za czułostki i całuski? Żaden facet nie zachowywałby się w
ten sposób, gdyby nie chodziło mu o coś więcej, albo gdyby nie liczył na coś
więcej.
Koleś
wsiadł do zaparkowanej nieopodal zajebistej bryki i z rykiem silnika wyjechał z parkingu.
–
Ale się popisuje – Hania pokręciła głową. – Sorry za niego.
–
Wakacyjny Adrian? – znowu nawiązałem do przezwiska, którym najwyraźniej nazywali
mnie między sobą.
Hania
już nie powstrzymywała śmiechu, parsknęła głośno, zakrywając usta dłonią.
Obserwowałem ją z uśmiechem. Tak przyjemnie było widzieć ją zadowoloną i bez
miny, która świadczyła o tym, że próbuje się wykręcić od mojego towarzystwa.
Miny, którą znałem aż za dobrze. Jak się teraz dobrze nad tym zastanowić, to
wychodziłem na kompletnego idiotę, uganiając się za dziewczyną, która od samego
początku miała na mnie alergię.
Miałem
zrobić odwrót, bo ogarnęła mnie cholerna złość na siebie, na nią i wszystko, co
między nami zaszło, ale wtedy Hanka przestała się śmiać. Na jej ustach pozostał
tylko delikatny grymas rozbawienia. Ledwie zapanowałem nad odruchem wpicia się
w te pełne, różowe i lśniące od oblizywania usta.
–
Przepraszam. Wakacyjny Adrian to pomysł Kamila – powiedziała odrywając moje
kudłate myśli od jej ust.
–
Spoko – odpowiedziałem, ale jeszcze nie rozgryzłem, czy to, że o mnie
opowiadała powinienem potraktować jako coś pozytywnego, czy wręcz przeciwnie.
To
pewnie zależy od tego, co mówiła, odpowiedziałem sobie sam w myślach. Ta
dziewczyna robiła ze mnie totalnego głupca, pomyślałem zażenowany.
–
Co tutaj robisz? Bawisz się w mechanika? – zażartowałem, podjeżdżając bliżej
auta.
Stanąłem
blisko niej, prawie dotykając jej ramienia. Hania lekko się odsunęła, ale tylko
na kilka centymetrów, żebym mógł przytrzymać się otwartej maski.
–
Bawię się? Ja jestem mechanikiem – odparła trochę ostrzej – Mówiłam ci o tym?
Zmarszczyłem
czoło skonsternowany.
–
Pamiętam. Mówiłaś, że pracujesz w warsztacie wujka, ale myślałem, że…w biurze,
albo coś.
Hania
prychnęła głośno i z wielkim rozmachem zamknęła maskę, omal nie przytrzaskując
mi palców.
–
Widzę, że bardzo uważnie mi się przysłuchiwałeś – syknęła. – Tak jak myślałam,
zajmowało cię coś ważniejszego, niż to co miałam do powiedzenia – wytarła ręce
w mokra chusteczkę, którą wyciągnęła ze schowka.
–
Hej, spokojnie – podniosłem do góry ręce w geście poddania, ale po chwili
machnąłem nimi zrezygnowany – Sorry, pewnie jestem za tępy i nic nie
zrozumiałem, bo w głowie mam tylko jedno.
Najwyraźniej nie pomyliłaś się co do mnie – rzuciłem gniewnie, a potem
odwróciłem się, odbiłem od maski samochodu i przejechałem w rekordowym tempie
do klatki schodowej.
Gdy
schowałem się za drzwiami głównego wejścia, zrzuciłem rolki, chwyciłem je wściekle
w ręce i pognałem na górę boso, nie
kwapiąc się zakładaniem trampek, które miałem w plecaku.
Byłem
idiotą i debilem, że znowu próbowałem, chociaż dobrze wiedziałem – czego miałem
teraz potwierdzeni – że Hanka mną gardzi. Dlaczego tak mnie do niej ciągnęło?
Co miała w sobie, że byłem gotów narażać na szwank własną dumę, żeby tylko się
do niej zbliżyć? Musiała rzucić na mnie klątwę.
W
domu rzuciłem się na łóżko, które cały czas pachniało Anką. Miałem ochotę do
niej zadzwonić i zaprosić ją na wieczór, żeby to powtórzyć. Po chwili
podniosłem się i wyjrzałem przez balkon, chowając się za zasłoną. Jak cholerny
podglądacz. Miałem stąd idealny widok na parking i moją osobistą zadrę w tyłku,
która raz jeszcze otworzyła maskę auta i dalej w niej grzebała.
Mechanik?
Oczywiście, że ją słuchałem. W zasadzie spijałem z jej ust każde słowo i byłem
pewien, że nigdy nie powiedziała, że jest mechanikiem, tylko że pracuje w
warsztacie wujka.
–
Joł! Hania! – rozległo się nad moją głową.
Hania
podniosła głowę, a ja w pośpiechu cofnąłem się do wnętrza balkonu i zasłoniłem
się firanką, ale tak, że wciąż miałem ją w zasięgu wzroku.
–
Co?! – odkrzyknęła poirytowana.
–
Pomóc ci?! – zawołał kolo z góry, zapewne jej zarzygany kuzyn.
–
Dzięki, ale już skończyłam – powiedziała i machnęła mu na pożegnanie.
Obserwowałem
ją do momentu, aż jej auto nie zniknęło za rogiem budynku. Muszę się dzisiaj zalać,
westchnąłem z frustracji. Po chwili rozebrałem się i poszedłem pod prysznic.
***
Dochodziła
dziewiąta, gdy zajechaliśmy z Kamilem pod klub Orient Express. Nasi znajomi już
tam na nas czekali. W zasadzie byli to znajomi Kamila, z którymi zaprzyjaźniłam
się, gdy zaczęłam spędzać z chłopakiem więcej czasu.
Przed
wejściem ustawiła się już spora kolejka, ale ja i Kamil nigdy w niej nie
staliśmy. Kumpel znał właściciela klubu i zawsze wchodziliśmy bez sterczenia na
zewnątrz. Kolejny plus znajomości z Kamilem. Przywitaliśmy się z bramkarzem i
od razu skierowaliśmy się w stronę baru, gdzie wypatrzyliśmy znajome twarze.
–
Nareszcie – zawołała Klaudia, partnerka taneczna Kamila, z którą prowadzili
zajęcia w klubie w centrum miasta.
Za
każdym razem, gdy ją spotykałam uderzała we mnie jej uroda. Dziewczyna była
śliczna. Falowane blond włosy sięgały jej aż do pasa. Miała okrągłą twarz i
wielkie niebieskie oczy. Jej krótka ciemnozielona sukienka luźno spływała po
zaokrąglonych biodrach i małych piersiach. Klaudia była naprawdę piękną
dziewczyną. Co dziwne, ja w moich tradycyjnych dżinsach i dość prostej bluzce
wiązanej na szyi, nie czułam się przy niej onieśmielona, czy niewystarczająco
kobieca. Wszystko dlatego, że Klaudia była też bardzo miłą i przyjazną osobą.
Był
z nią jej chłopak, Antek. Wysoki i szczupły o szerokiej szczęce i szarych
oczach, które chował za okularami w drucianej oprawie. Ubrany w sportową
kraciastą koszulę i czarne dżinsy wyglądał dość zwyczajnie w porównaniu do
reszty kolorowego towarzystwa. Chociaż tych dwoje nie pasowało do siebie
wizualnie – on o wyglądzie informatyka, ona przypominająca kolorowego ptaka – wiedziałam,
że pod każdym innym względem byli dla siebie stworzeni.
W
naszej grupce byli także Błażej i Aleksja. Dziewczyna była bliską kumpelą
Kamila z czasów szkoły średniej. Razem poszli na AWF. Po skończeniu studiów Kamil
całkowicie poświęcił się tańcowi, a Aleksja wraz ze wspólnikiem założyła niewielki
klub fitness. Błażej natomiast kończył ostatni rok studiów ekonomicznych i nie
miał kompletnie nic wspólnego z tańcem, ale bardzo dobrze odnajdywał się w tej
grupie. Tak, jak i ja. Tajemnica tkwiła w mieszance osobowości, ludzi z pasją,
ale nie zafiksowanych tylko i wyłącznie na swoim koniku, tylko otwartych na
inne aspekty życia.
Nim
zdołałam rozgościć się na wysokim barowym stołku, w mojej dłoni znalazł się
ulubiony drink. Kamil uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo, a ja wywróciłam
oczami. Dobrze wiedziałam, o co mu chodziło. Nigdy nie wchodziłam na parkiet,
jeśli nie poczułam w głowie lekkiego szumu. Nigdy się nie upijałam, ale żeby
móc swobodnie i na luzie wywijać biodrami, musiałam być przynajmniej po jednym
drinku. Przy Kamilu czułam się bezpiecznie. Zazwyczaj nie opuszczał mojego boku
całą noc, a nawet jeśli wpadał mu w oko jakiś facet, zawsze upewniał się, że
mam z kim wrócić do domu. Był moim przyjacielem. Najlepszym i jedynym jakiego
miałam.
Parkiet
powoli się zapełniał. W soboty oblegali go fani latynoskich rytmów. Nie był to
może mój najukochańszy gatunek muzyczny, ale w połączeniu z niesamowitymi
zdolnościami Kamila i spółki na parkiecie każdy, nawet najbardziej kiczowaty
kawałek, brzmiał jak przebój. W ramionach przyjaciela czułam się jak
najbardziej zmysłowa i najzgrabniejsza tancerka na świecie. Oczywiście spożyte
wcześniej drinki miały w tym swój udział.
–
Rozgrzałaś się? – zapytał Kamil, gdy wyssałam przez rurkę ostatnie krople mojito.
–
Chyba tak – odparłam, odstawiając z brzdękiem szklankę na kontuar baru.
Kamil
chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą na parkiet. Reszta poszła w nasze
ślady i zazwyczaj od tego momentu wszystko stawało się magiczne i nierealne.
Zazwyczaj.
Z
głośników popłynął właśnie kawałek Daniela Santacruza’a, gdy na moment
otworzyłam oczy. Niemal natychmiast zderzyłam się ze spojrzeniem
ciemnozielonych oczu, które prześladowały mnie przez kilka wakacyjnych tygodni.
Od razu wypadłam z rytmu i zachwiałam się w ramionach Kamila. Adrian. Patrzył
na mnie z mieszanką nie do końca jasnych dla mnie uczuć.
Moje
serce zabiło mocniej, a w głowie pojawiło się wspomnienie naszej porannej
rozmowy. Zareagowałam zbyt napastliwie. Być może rzeczywiście nie powiedziałam
mu wprost czym się zajmuję?
Zamknęłam
ponownie oczy, ale nie mogłam się już wczuć w taniec, co od razu zauważył mój
partner.
–
Co jest? – odchylił się do tyłu i popatrzył na mnie.
Westchnęłam
ciężko i skinęłam głowa w stronę baru, o który z założonymi rękoma opierał się
Adrian. Kamil zatoczył koło, żeby mieć lepszy widok i zaśmiał się mi w ucho.
–
Ale muszę przyznać, że koleś jest zajebisty – dodał – A wiesz, że jestem
wybredny.
Wiedziałam.
I oczywiście miał rację co do Adriana, ale nie chciałam przyznawać tego
wszystkiego na głos.
–
Chcesz go bardziej pognębić? – zapytał aż nadto zadowolony z takiego pomysłu.
–
Nie. Już i tak zruszyłam go dzisiaj na parkingu – powiedziałam głośno, żeby
przekrzyczeć muzykę.
Kamil
posłał mi pytające spojrzenie. Byłam zmuszona opowiedzieć mu to absurdalne
zajście.
–
Ale lalka, tak serio, co masz do niego? On chyba naprawdę wpadł głęboko, skoro
jest tu teraz i pewnie będzie udawał, że pojawił się tu całkiem przypadkowo –
powiedział i wtedy zmieniła się muzyka.
Z
głośników popłynął powolny zmysłowy kawałek i Kamil przyciągnął mnie do siebie
jeszcze bliżej. Jedną nogę wsunął pomiędzy moje uda i ugiął kolana, zmuszając
mnie do przyjęcia takiej samej pozy.
–
Mówiłam ci jaki mam problem. Ty zresztą masz podobny. – odparłam poirytowana,
ale poddałam się jego ruchom.
–
Wiem – odparł – Ale gość jest bardzo wytrwały i teraz – zawiesił głos – dostaje
białej gorączki.
Z
całych sił próbowałam powstrzymać się od zerkania w stronę kontuaru, ale to
było silniejsze ode mnie. Podniosłam na niego oczy w momencie, w którym on spojrzał
wprost na mnie. Moje serce bezwolnie przyspieszyło. Nie potrafiłam oderwać od
niego wzroku. Adrian był kurewsko przystojny i to był fakt, któremu nikt nie
mógł zaprzeczyć. Miał na sobie opinającą go jasną, dżinsową koszulę i czarne
spodnie. Krótkie włosy były delikatnie podniesione jakby je przed chwilą
przeczesał palcami. Wbijał zęby w dolną wargę tak mocno, jakby miał za moment
ją odgryźć. Oblizałam usta, dobrze pamiętając smak jego pocałunków. I tych
zachłannych i tych czułych.
–
Gapisz się na niego – zauważył z rozbawieniem Kamil.
Dopiero
wtedy oderwałam od Adriana wzrok, ale po kilkunastu sekundach ponownie do niego
nim wróciłam. Tym razem Adrian nie był już sam. Gadał z długonogą pięknością o
pofalowanych kasztanowych włosach. Oczywiście, pomyślałam z wrogością i
odwróciłam głowę. Właśnie dlatego nie chciałam dać mu szansy i nigdy nie dam.
Wystarczyło kilka sekund, żeby znalazł sobie nowy obiekt obserwacji. Wbrew
sobie i swoim wewnętrznym przemyśleniom, uczepiona mocno ramienia Kamila,
spojrzałam w stronę baru. Adrian szeptał coś na ucho ciemnowłosej piękności,
która dumnie wypinała się w ciasnej czarnej sukience. Dziewczyna zaśmiała się z
tego, co do niej powiedział, a potem upiła łyk kolorowego drinka.
Odwróciłam
wzrok próbując skupić się na magii, którą zawsze otaczał mnie klimat tego
miejsca oraz tańca z jednym z najlepszych tancerzy, jakich znałam, ale tym
razem mi się nie udało.
Przeklęty
Adrian.
Po
pewnym czasie wróciliśmy do stolika, który zajęli nasi towarzysze.
–
Pijesz coś, Hanka? – zapytał Kamil, robiąc gest w stronę baru.
W
innych okolicznościach darowałabym sobie, bo alkohol bardzo mocno uderzał mi do
głowy, ale dzisiejszego wieczoru potrzebowałam się znieczulić. Poprosiłam o
piwo.
Chwilę
pogawędziłam z resztą, a gdy ponownie zjawił się Kamil, przyjęłam od niego
butelkę i wzięłam kilka sporych łyków. Niemal natychmiast zakręciło mi się w
głowie. Kumpel spojrzał na mnie i pokręcił karcąco głową, jakbym była
dzieckiem. Miałam mu już odpowiedzieć w jakiś niewerbalny sposób, ale nie
zdołałam, ponieważ Kamil podniósł wzrok i zatrzymał go tuż nad moją głową. Po
sekundzie poczułam delikatne pukanie w ramię.
Odwróciłam
się ostrożnie, czując jak te kilka głębszych łyków alkoholu spowolnia moje
ruchy.
Podniosłam
głowę i napotkałam przymrużone oczy Adriana. Nawet w takiej nadąsanej wersji
wyglądał seksownie.
–
Nie powiedziałaś mi – rzucił z założonymi rękami na piersi.
Ta
poza sprawiła, że koszula na bicepsie napięła się. Powędrowałam wzrokiem do tej
część jego ciała.
–
Co? – odparłam, powracając spojrzeniem do jego twarzy.
–
Nie powiedziałaś mi gdzie dokładnie pracujesz – powtórzył nie zmieniając pozy. Żyła
na jego skroni zapulsowała – Pamiętam dokładnie, że kiedy zapytałem cię, czym
się zajmujesz, odpowiedziałaś: pracuję w warsztacie mojego wujka. Tylko tyle –
nie spuszczał ze mnie oskarżycielskiego wzroku.
Zanim
zdołałam się odezwać, przypomniałam sobie tamtą sytuację. Adrian zastał mnie w
ogrodzie na domówce, podczas której się poznaliśmy. Nikogo tam nie znałam
oprócz mojej kuzynki, a ta postanowiła mnie porzucić na rzecz brylowania wśród
znajomych. Postanowiłam się przewietrzyć. Chwyciłam butelkę piwa smakowego i
wymknęłam się do pięknego ogrodu na tyłach domu. Bolały mnie nogi i zapragnęłam
poczuć pod stopami wilgotną trawę, dlatego zrzuciłam trampki i zaczęłam się
kiwać w rytm muzyki, która docierała do ogrodu przez uchylone okna. Poczułam
się całkiem rozluźniona i nie zwracałam uwagi na to, co dzieje się dookoła. Po
pewnym dość niestabilnym piruecie roześmiałam się i niemal wpadłam w ramiona
Adriana, który przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Już
wcześniej zwróciłam na niego uwagę. Trudno było nie zauważyć Adriana, nawet
jeśli bardzo się tego chciało. Był niesamowicie przystojny, ale nie w taki
ostentacyjny i onieśmielający sposób. Nie jak grecki posąg, ale jak facet z
krwi i kości, który pomimo swojej atrakcyjności jest dostępny.
Odchrząknęłam
odrywając myśli od słodko-gorzkich wspomnień.
–
I? – ponaglił mnie Adrian, patrząc na mnie z góry, bo siedziałam, a on wciąż
nade mną wisiał.
–
Być może nie powiedziałam dokładnie, gdzie pracuję – przyznałam, wzruszając
ramionami.
Odwróciłam
się i upiłam łyk piwa. Kamil rozsiadł się wygodnie na kanapie naprzeciwko mnie
i uśmiechał od ucha do ucha, wyglądając przy tym, jak kot z Cheshire.
–
I tylko tyle? – kontynuował za moim ramieniem Adrian.
Z
westchnieniem wywróciłam oczami i podniosłam się z wygodnej kanapy, żeby stanąć
z nim twarzą w twarz. No może, w twarzą w twarz to za dużo powiedziane, bo
byłam od niego o ponad dwadzieścia centymetrów niższa, ale chciałam stać, gdy
będę z nim rozmawiała.
–
Przepraszam – wyrzuciłam z siebie zmęczonym głosem – Okej? – rozłożyłam ramiona,
chcąc mu tym pokazać, że już nic więcej zrobić nie mogę.
Adrian
nie wyglądał na zadowolonego, ale jego oczy nie ciskały już takich gromów, jak
chwilę wcześniej. Nawet w tych ciemnościach widziałam, że są zielone. Dostrzegłam
wilgoć na jego wargach. Musiał je przed chwilą oblizać, pomyślałam nieprzytomnie.
Moje serce rozszalało się jak przerażony ptak w klatce. Tym właśnie było moje
serce w jego obecności, spłoszonym bezbronnym stworzeniem, które nie miało
drogi ucieczki.
–
Zatańczysz ze mną? – zapytał rozplatając dłonie.
Zmarszczyłam
czoło, zaskoczona tą nagłą zmianą tematu i nastroju. Przełknęłam głośno ślinę i
pokręciłam przecząco głową. Adrian zacisnął mocno wargi, a potem odwrócił się
nagle i ruszył w tłum ludzi. Ale nagle zatrzymał się i potarł ręką kark. Nie
wiem dlaczego, ale nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Obserwowałam go z
mocno bijącym sercem. Po kilku sekundach podniósł do góry głowę, jakby wznosił
przekleństwo do niebios, albo jakby dopadła go rezygnacja, ponownie odwrócił
się w moją stronę i zbliżył na wyciągnięcie ręki.
–
Haniu, zatańcz ze mną, proszę – wymówił wolno i z naciskiem.
Wpatrywałam
się w niego nie do końca wiedząc, co wyprawia i dlaczego ponownie nam to robi.
Wyciągnął w moją stronę dłoń. Miałam wrażenie, że nie prosi mnie do tańca, ale
zaprasza do swojego świata. Chciał, żebym się mu poddała. Zrobiłam to. Ale
tylko dzisiaj i tylko na te kilka chwil. To wszystko co mogłam mu dać.
Włożyłam
w jego rękę dłoń. Poczułam ciepło, które zaczęło się rozchodzić po całym moim
ciele. Adrian splótł nasze palce, przyglądając się im z niedowierzaniem. Potem
idąc tyłem, pociągnął mnie za sobą na środek zapchanego parkietu. Zatrzymał się,
zrobił w moją stronę krok, a potem objął mnie delikatnie ramieniem w pasie. Nie
było w tym geście zaborczości, ani nachalności. Wręcz przeciwnie. Co prawda
jego ruchy były zdecydowane, ale też delikatne. W tle leciał Fallin' All In You
Shawna Mendesa, a my zaczęliśmy się poruszać w takt tego melodyjnego kawałka.
Nie
rozmawialiśmy ze sobą, nie obrzucaliśmy się oskarżeniami. Po prostu tańczyliśmy
i było mi dobrze.
Ja chcę jeszcze ... czytając zapominam o całym świecie uwielbiam
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej...
OdpowiedzUsuńHow do you make money in online casinos? - WorkPaperMoney
OdpowiedzUsuńOnline casino payouts for you (and payouts) หาเงินออนไลน์ — We've made this all part 바카라 of our mission and the site's septcasino history and history. To make sure that