Gęste
chmury zasnuły ciemne niebo, a duże, mięsiste i mokre płatki śniegu
niezmordowanie pokrywały brunatne grudy ziemi. Wiatr targał gołymi gałęziami
samotnej wierzby, stojącej przy drodze. Duże płaty kory oderwane siłą leżały na
masce samochodu, który zmienił się w harmonijkę, niemal owijając się wokół
starego i pięknego drzewa. Kilkaset kilometrów drogi, dwadzieścia pięć lat
życia, jedno samotne drzewo i niezliczona ilość tańczących na wietrze gwiazd,
zamieniających krajobraz w pokrytą bielą pustkę. Nie dla wszystkich życie
kończyło się tak szybko, bezboleśnie i w takim pięknym otoczeniu. Nie wszyscy
mieli tyle szczęścia.