wtorek, 16 lipca 2019

SŁOŃCE, WIATR I KSIĘŻYC - prolog



– Za górami, za lasami w niewielkiej wiosce na ziemiach Zielonego Królestwa żył sobie chłopiec… – Dziadek zawiesił na chwilę głos.
– I co było dalej? – zapytała niecierpliwie Kaja.
Dziadek roześmiał się dobrodusznie.
– Jeśli będziesz tak przerywać, to nigdy nie dowiesz się, co było dalej.
– No dobra – odburknęła i okryła się kołdrą po same uszy.
Na dworze sypał śnieg, a wiatr zawodził w kominie.

– Chłopiec mieszkał z matką w małej chacie, tuż nad jeziorem zwanym Smoczym Okiem. Dlaczego tak je zwali, zapytasz?
  Przecież nie pytam – zdziwiła się Kaja, wychylając zmarznięty nos zza przykrycia.
Dziadek parsknął, ale szybko się zreflektował.
– Tak się tylko mówi, Kajtek – odparł z udawaną powagą. – Mówili na nie tak, bo przed wiekami w okolicy mieszkały smoki, które wiły sobie wokół niego gniazda. Legenda głosi, że strzegły trzech potężnych kamieni, które miały władze nad Zielonym Królestwem. Kamień słońca miał moc uzdrawiania, kamień wiatru rządził żywiołami, a kamień księżyca zamieniał piasek w diamenty.
Złote i srebrne łuski smoków lśniły w blasku księżyca, a fale na wodzie tworzyły się, kiedy wzlatywały na swoich błoniastych skrzydłach. Miejscowi zakradali się niekiedy, żeby podglądać smoki, ale musieli pamiętać o najważniejszej zasadzie – nie można było spoglądać im w oczy, bo powiadano, że smoki w ten sposób skradały duszę i człowiek na zawsze stawał się ich niewolnikiem. Tak mówiono, ale o tych legendach dawno już zapomniano i od wieków nikt nie widział w okolicy smoków. Pozostało po nich jedynie jezioro.
– I co z tym chłopcem? – zapytała zaintrygowana Kaja.
– Pewnego razu, jak co dzień, wypłynął łodzią na Smocze Oko, żeby złowić ryby na obiad.
Nim zarzucił sieci, usłyszał wołanie ze środka jeziora. Ktoś wzywał pomocy. Chłopiec, nie myśląc długo, rzucił się do wody i popłynął topielcowi na ratunek. Po kilku minutach udało mu się wyciągnąć na brzeg dziewczynkę. Chłopiec nie wiedział, że właśnie ocalił księżniczkę z Zielonego Zamku, która wymknęła się z komnaty, żeby udać się na przechadzkę wokół jeziora. Niestety, potknęła się o swój długi tren i wpadła do wody.
„Dziękuję ci szlachetny panie za uratowanie mi życia” – powiedziała złotowłosa księżniczka. „Mój ojciec cię ozłoci. Powiedz tylko, czego chcesz, a to otrzymasz” – obiecała.
Chłopiec nie wiedział, czego mógłby sobie życzyć, bo niczego mu w życiu nie brakowało. Miał kochającą mamę, dach nad głową, a na stole ciepłą strawę. Cóż więcej było mu potrzeba? Nie chciał jednak urazić honoru złotowłosej księżniczki, dlatego obiecał, że któregoś dnia zjawi się u bram jej zamku i odbierze swój dług.
Nie minęło wiele dni, a chłopiec ponownie usłyszał wołanie o pomoc, które dobiegało ze środka jeziora. Matka pospieszyła chłopca: „Nie zwlekaj, biegnij na pomoc”.
Ku zdumieniu chłopca, topielicą znowu okazała się Księżniczka, która powtórzyła wcześniejszą historię o przechadzce i wpadnięciu przez pomyłkę do jeziora. Chłopiec pomyślał chwilę i zaproponował, że nauczy ją pływać. Nie mógł przecież co kilka dni wyławiać jej z jeziora, bo to byłoby męczące.
– Jakaś głupia – skomentowała Kaja, ściągając mocno brwi.
– Chcesz słuchać dalej?
Kaja pokiwała skwapliwie głową.
Księżniczka nie zgodziła się, wymawiając się brakiem czasu. Za kilka dni sytuacja znowu się powtórzyła. Tym razem chłopiec nie uwierzył w historię o spacerze i potknięciu. Księżniczka musiała wyznać mu prawdę. Okazało się, że szuka smoczego kamienia słońca, ale nie potrafi pływać i dlatego tak kiepsko jej szło.
„Dlaczego potrzebujesz kamienia?” – zapytał ciekawy. „Moja matka choruje” – wyznała. „Bardzo cierpi i żaden medyk w Zielonym Królestwie nie jest w stanie jej uzdrowić” – powiedziała zasmucona. „Tylko kamień słońca może tu pomóc”.
Zdjęty współczuciem chłopiec obiecał udzielić jej wsparcia. Na początek postanowił nauczyć Księżniczkę pływać. Każdego dnia dziewczynka wymykała się z zamkowej wieży i biegła nad Smocze Jezioro, żeby razem z chłopcem kontynuować poszukiwania kamienia słońca.
Mijały dni. Mijały miesiące. Mijały lata. Poszukiwania nie przynosiły rezultatu. Matka Księżniczki nikła w oczach. Chłopak nie mógł patrzeć na rozpacz dziewczyny. Jej smutek stawał się jego smutkiem, a jej łzy bolały tak, jakby ktoś wbijał w jego serce sztylet. 
Matka, widząc zgryzotę syna, zdradziła mu tajemnicę, której jej rodzina strzegła od pokoleń.
– Co to jest zgryzota? – Zainteresowała się Kaja.
– To jest to samo, co smutek – odparł dziadek i wrócił do opowieści.
Wiedząc, że era smoków zbliża się do końca, Ostatni Smok o pięknych srebrnych skrzydłach zaklął jednego z rybaków, który był na tyle odważny, że nie bał się spojrzeć mu w oczy. „To był pradziad mojego dziadka” – wyjaśniła – „Smok związał jego życie z życiem kamieni i nakazał mu ich strzec, a gdy przeminą jego dni, miał przekazać tę wiedze swojemu potomkowi”.
Chłopiec ucieszył się na tę wiadomość, bo mógł nareszcie pomóc Księżniczce, ale matka ostrzegła: „Zdradzenie tajemnicy smoczych kamieni wiąże się ze straszną karą. Zaklęcie wiążące strażnika i kamienie obłożone jest klątwą. Jeśli wydobędziesz kamienie, albo jeśli zdradzisz komuś tajemnicę ich ukrycia, spotka cię straszliwa kara”.
„Nie dbam o klątwy i kary” – powiedział odważnie. – „Największą dla mnie karą jest patrzenie na smutek Księżniczki. Niczego więcej się nie lękam, matko”.
Dumna z odwagi syna i jego postawy, zgodziła się zdradzić mu miejsce ukrycia smoczych kamieni. Chłopiec od razu wyruszył na poszukiwanie, żeby jak najszybciej ulżyć cierpieniom matki Księżniczki. Zanurkował w głębiny jeziora i wydobył szkatułę ze smoczymi kamieniami.
Jak każdego dnia, na brzegu jeziora pojawiła się też Księżniczka. Jej blond włosy i zielona suknia falowały na wietrze jak skrzydła pradawnego smoka. Serce chłopaka drgało z radości, gdy wręczał dziewczynie kamień słońca. Księżniczka ze szczęścia rzuciła się chłopakowi w ramiona, a potem go pocałowała.
– Bleee. – Skrzywiła się Kaja.
Dziadek nie mógł się powstrzymać i zaśmiał się głośno, a potem poczochrał jej blond czuprynkę.
– I co było dalej? – niecierpliwiła się.
– Już. Już. No więc, Księżniczka pobiegła do zamku, nie odwracając się za siebie.
W tym samym momencie chłopiec nagle poczuł się źle. Nim dotarł do chaty, padł nieprzytomny. Trawiła go gorączka. Matka obawiała się najgorszego. Złamali przysięgę i teraz czekała ich kara.
Zanim nadeszła noc, przed ich chatą pojawił się zastęp wojska, a na jego czele Król, Władca Zielonego Królestwa. „Oddajcie kamień wiatru i księżyca” – zadudnił. Dowiedziawszy się o kamieniu słońca, który uzdrowił jego żonę, postanowił odebrać wieśniakom pozostałe kamienie, żeby stać się najpotężniejszym i najbogatszym władcą na świecie.
Matka chłopca odmówiła. Dopiero wtedy pojęła, dlaczego Ostatni Smok chciał trzymać kamienie z daleka od ludzkich oczu. Chciwość była silniejsza niż wszystkie inne uczucia.
„Pojmać ich”. – Usłyszała, ale wtedy z wnętrza chaty rozległ się ryk i po chwili w powietrze wzleciał olbrzymi smok o wielkich srebrnych skrzydłach i paszczy wypełnionej setką ostrych zębów. Zatoczył koło nad Królem i jego żołdakami i zaryczał głośno: „Wynoście się!”.
Ludzie rozpierzchli się na wszystkie strony, nie odwracając się za siebie. Smok wylądował przed chatą i przemówił: „Matko”. Kobieta zapłakała. „Przeze mnie już na zawsze zostaniesz smokiem”. „Nie” – odparł. „To nie twoja wina. Zrobiłbym to znowu. Nawet, jeśli wiedziałbym, jaki spotka mnie los”. „Dlaczego?” – zapytała matka. „Bo kocham Księżniczkę i dla niej ukradłbym wszystko. Nawet słońce, wiatr i księżyc” i po tych słowach odleciał.
Nocą wrócił nad jezioro, żeby strzec dwóch ostatnich kamieni. Gdy stanął w blasku księżyca, ponownie stał się człowiekiem. Klątwa działa, bowiem, tylko w blasku słońca, którego moc zaklętą w kamieniu wykorzystano do wyleczenia Królowej. Gdy chłopiec myślał już, że spędzi życie w samotności, na brzegu Smoczego Oka pojawiła się Księżniczkę.
„Miałeś dług do odebrania” – rzekła i wyciągnęła w jego stronę dłoń, na której leżał kamień słońca. „Wykradłam go ojcu. Ukryj go tak, żeby nikt go nigdy nie znalazł”. „Dlaczego to zrobiłaś?” – zapytał. Księżniczka uśmiechnęła się i powiedziała: „Zrobiłam to z tego samego powodu, dla którego ty zamieniłeś się w smoka”
Zamknęli kamienie w metalowej szkatule i zatopili na dnie Smoczego Oka, a gdy wstał nowy dzień, Księżniczka wsiadła na grzbiet srebrnego smoka i razem wzbili się w przestworza.
– I to już koniec? – zapytała oburzona Kaja.
– Tak – Dziadek okrył ją kołdrą po samą szyję i pogłaskał po głowie.
– Ale ja chcę jeszcze – Próbowała.
– Jutro – obiecał dziadek. – Jutro opowiem ci inną. – Uśmiechnął się i zgasił światło.
Kaja jeszcze długo myślała o chłopcu zamienionym w smoka i Księżniczce, a gdy zasnęła, razem z nimi szybowała w przestworzach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz