niedziela, 15 marca 2020

WE KRWI rozdział 7



Środa ciągnęła się niemiłosiernie. Po pracy wpadłam do mieszkania, zjadłam coś na szybko i wzięłam prysznic. Byłam padnięta i chciałam jak najszybciej przebrać się w dresy, a potem zakopać się w koc i dokończyć książkę, którą zaczęłam wczoraj przed snem i która wciągnęła mnie bez reszty. Wiedziałam, że nie miałam zbyt fascynującego życia, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Moja praca była jednocześnie moją pasją, miałam dobrego przyjaciela i kilku znajomych. I sobotnie wieczory w Orient Expressie.
Dlaczego więc od niedzieli nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca? Gdy wczoraj wieczorem po raz dziesiąty w ciągu dwudziestu minut zerknęłam na telefon, doszłam do wniosku, że dość tego. Dzisiaj postanowiłam go wyłączyć. Jak ktoś zechce się ze mną skontaktować w sprawach zawodowych, skorzysta z numeru firmowego, a jeśli ktoś będzie chciał ze mną pogadać w sprawach prywatnych…to jakoś sobie poradzi.
Nie mogłam być niewolnikiem tego urządzenia. 
Próbowałam wczytać się w fabułę kryminału, ale dzisiaj nie byłam w stanie przebrnąć nawet przez dwie strony. Odłożyłam książkę i złamałam się, włączając smartfona. Od razu dostałam kilka powiadomień o nieodebranych połączeniach i jedno z Facebooka. Rzadko zaglądałam na portale społecznościowe, bo pochłaniały mi zbyt wiele czasu, ale w tym przypadku zrobiłam wyjątek, bo dostałam zaproszenie do znajomych. Nie czekałam długo, żeby sprawdzić, kim był ten nieznajomy. Moje serce wykonało koziołka w piersi, gdy na ekranie pojawiło się imię Adriana. Przybliżyłam zdjęcie, na którym prezentował się, jak cholerny model. Opierał się plecami o odrapaną ścianę, ręce miał włożone do kieszeni znoszonych dżinsów. Patrzył gdzieś w bok, zamyślony i seksowy.
Odrzuciłam do tyłu głowę z frustracji. Jak można być tak przystojnym? Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda? Oczywiście, że tak, pomyślałam od razu. Wie dokładnie, jak wygląda i jak działa na kobiety, dlatego jest taki bezczelnie pewny siebie i przy tym swobodny i naturalny.
Zamknęłam oczy, przypominając sobie smak i dotyk jego pełnych ust. Potrafił całować. Potrafił mnie dotykać. Co jeszcze potrafił? Zastanawiałam się, rozgorączkowana. Otworzyłam jego zdjęcie i po chwili wahania przyjęłam zaproszenie do znajomych, a potem zaczęłam przeglądać jego profil, jak profesjonalna stalkerka. Na kilku zdjęciach był z Adą, swoją bliźniaczką. Nie byli do siebie zbyt podobni, ale oboje mieli w sobie jakiś niewidzialny magnetyzm. Przyciągali do siebie ludzi. Ada w przeciwieństwie do Adriana, nie była uderzająco piękna, ale bez wątpienia można było określić ją mianem seksowna.
Na jednym ze zdjęć pojawił się też Oskar, chłopak Ady. Oskar był w Adzie bez pamięci zakochany. To, jak na nią patrzył, było niesamowite. Przed moimi oczami pojawiła się scena z wakacji, gdy Adrian zabrał mnie na pierwszą randkę. Właśnie wtedy poznałam Oskara. Od razu mi się spodobał, bo potrafił utrzeć nosa Adrianowi. Poza tym był bardzo przystojny i musiałabym być totalnie ślepa, żeby tego nie zauważyć. Może nie tak uderzająco, jak Adrian, ale równie efektownie. Miał ciemne blond włosy, które opadały na czoło. Był wysoki i dobrze zbudowany, co podkreślał przylegający do torsu T-shirt. Ale najbardziej spodobały mi się jego oczy. Szczere, błękitne oczy, które nie potrafiły ukrywać uczuć. Już wtedy widziałam, że czuje coś do Ady. Nie wiem, czy był świadom swojej emocjonalnej przejrzystości. Gdy patrzył na Adriannę, to jego oczy cały czas się zmieniały. Raz jej nienawidził, raz pragnął, a za chwilę miał ją ochotę przytulić. Nigdy jednak nie było w nich obojętności.
Westchnęłam, odsuwając od siebie te romantyczne rozmyślania. Byłam pewna, że ta nastoletnia naiwność już dawno ze mnie wyparowała. Czasami jednak spotykałam ludzi, którzy wydawali się być sobie przeznaczeni i wtedy powracały marzenia. Marzenia, które nie miały szans na spełnienie, bo przecież życie było rollercoasterem porażek i zawodów.
Nalałam sobie lampkę wina i włączyłam telewizję. Nie było nic ciekawego, ale lubiłam słyszeć w tle jakąś rozmowę, przez co czułam się w mieszkaniu trochę mniej samotna.
Wzięłam łyk wina i wtedy telefon zawibrował. Na ekranie pojawiła się wiadomość z Messengera. Adrian i jego nonszalancka poza na tle ściany wypełniła ekran mojego telefonu. Odczytałam wiadomość.
Uff. Już myślałem, że nie przyjmiesz mojego zaproszenia :D
Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu, czując jak moje serce drga w piersi. Nie znosiłam tego i jednocześnie uwielbiałam.
Miałam taki zamiar, ale zrobiło mi się ciebie szkoda :P
Nie mogłam sobie darować, bo droczenie się z nim sprawiało mi olbrzymią radość. Ten sposób był bezpieczny, bo nie musiałam spoglądać mu w oczy i nie czułam jego ciepła. Tak było łatwiej.
Tylko tak mówisz. Tak naprawdę, gdy zobaczyłaś moje imię, to prawie sobie nie palca złamałaś, tak szybko nacisnęłaś „przyjmuję zaproszenie” :D :D :D
Zachichotałam.
– Baran – wyszeptałam do telefonu.
Tak sobie powtarzaj :D
Odpisała. Czekała na jego odpowiedź z mocno bijącym sercem. Jak nastolatka. Obwiniałam za to wino i późną porę.
Będę ;) Kiedy mogę przyjechać z autem, w którym cały czas coś stuka :P
Pokręciłam głową i wzięłam kolejny łyk nektaru bogów, który zaczynało mi uderzać do głowy. Owinęłam się ciaśniej kocem i ścisnęłam mocno telefon w dłoni. Długo myślałam nad tym, co mu odpisać. Nim zdołałam coś odpowiedzieć, zobaczyłam w okienku migające kropeczki, świadczące o tym, że pisze. Czekałam.
Jesteś?
Chciałam go jeszcze potrzymać w niepewności, ale szybko się złamałam. To wina wina, pomyślałam znowu z rozbawieniem.
Jestem, a w twoim aucie nic nie stuka. Ogarnij się.
Ale jak inaczej mam zaaranżować nasze spotkanie, jak nie w ten sposób?
Wywróciłam oczami, bo dobrze zdawałam sobie sprawę, że liczy na mój ruch. Nie byłam jeszcze tak podchmielona, żeby ułatwiać mu sprawę. Twardo nie reagowałam na zaczepkę, aż w okienku chatu ponownie pojawiły się migające kropeczki.
Jesteś zajęta? Jeśli jestem nachalny, to daj mi znać :P
A to ci ciekawe. Już miałam odpisywać, że cały czas jest nachalny, ale uznałam, że w tej formie zabrzmiałoby to wyjątkowo chamsko.
Jestem zajęta oglądaniem TV i piciem wina. A ty?
Odpisałam.
Ja ślęczę nad jakimiś projektami na zaliczenie. P.s. co to za kolo?
Nie zrozumiałam, ale za chwilę Adrian przesłał na czacie print screen zdjęcia. Przybliżyłam telefon, na którym pojawiła się fotka z imprezy urodzinowej Sebastiana. Byłam na niej z Karolem, kumplem Seby. Obejmowaliśmy się po przyjacielsku, szczerząc się do obiektywu. Lubiłam tego chłopaka, bo wydawał się najnormalniejszy z całego towarzystwa.
Taki tam kumpel kuzyna.
Odpisałam, nie wdając się w szczegóły i po chwili dodałam:
Hej, nie stalkuj mojego profilu.
Nigdy bym tego nie zrobił. Za kogo mnie masz. Ja sobie tylko go przeglądam i od razu drukuje wszystkie zdjęcia, na których jesteś. Chcę sobie zrobić z nich tapetę na ścianę. P.s. zajebiście ci w tym czerwonym bikini :D
Parsknęłam, wypluwając trochę czerwonego wina na szlafrok.
– Cholera – syknęłam i sięgnęłam po chusteczki higieniczne, żeby doprowadzić się do porządku, ale zaraz ponownie złapałam w garść telefon. – Jakie znowu bikini? – prychnęłam i przyjrzałam się fotce, którą mi podesłał.
– O Boże! – jęknęłam – Zdjęcie sprzed dwóch lat i to nie na moim profilu, a profilu Justyny, kumpelki ze szkoły. Lato, Dębki, plaża, ptaków śpiew…i wałek tłuszczu na brzuchu, który z powodzeniem mógłby założyć własny profil  na Facebooku, a do tego twarz spieczona na raka. – Dzięki Justyna – warknęłam i natychmiast się wylogowała z tego narzędzia szatana.
Już sobie przypomniałam, za co nienawidziłam wszelkiej maści portali społecznościowych.
Nie chciałam, żeby Adrian oglądał zdjęcia, na których wyglądam jak Świnka Pigi. W ogóle nie chciałam, żeby przeglądał mój profil. Postanowiłam, że jutro z samego rana usunę z niego wszystkie moje zdjęcia i poodznaczam się na zdjęciach znajomych.
Byłam na lekkim rauszu, przez który zawsze robiłam się głodna, ale musiałam się powstrzymywać przed nocnym podjadaniem. Bardzo szybko przybierałam na wadze. Chwila nieuwagi i pięć kilo wskakiwało na wagę. Walczyłam z pokusą ponownego zalogowania się do Facebooka…i z chęcią zanurkowania do lodówki, gdy usłyszałam dzwonek do moich drzwi. Zmarszczyłam ze zdziwienia brwi. O tej porze to mógł być tylko wujek Andrzej, albo ciocia. Podniosłam się ociężale z łóżka i lekko zataczając się na zakrętach, dotarłam do drzwi.
Przezornie wyjrzałam przez wizjer. Kamil. Kamil? Pomyślałam zdumiona i natychmiast otworzyłam drzwi.
– Spałaś? – zapytał.
Minę miał nietęgą, a w ręku trzymał butelkę whisky. Otworzyłam szeroko drzwi, zapraszając go do środka. Kamil wmaszerował do jadalnio-kuchni, zrzucił buty, wyciągnął dwie pękate szklanki z szafki, nalał do każdej alkoholu i przywołał mnie ręką.
– Za chujowy fart w życiu uczuciowym – podniósł jedną ze szklanek, ja zrobiłam to samo.
Stuknęliśmy się szkłem i wypiliśmy duszkiem zawartość. Poczułam, jak whisky pali mnie w przełyku, ale nie wzdrygnęłam się.
– Mów – skinęłam głową.
Byłam pewna, że chodzi o Tymona, kolesia, z którym Filip zaczął kręcić kilka miesięcy temu. Tymon wyjechał na miesięczny kontrakt. Jest fotomodelem i trafiła mu się ciekawa propozycja od jednego z włoskich domów mody. Kamil uparcie twierdził, że Tymon to tylko  przygoda, ale wygląda na to, że tylko próbował tym zakląć rzeczywistość. Nie da się zapanować nad uczuciami.
– Tymon? – dopytała, gdy wciąż milczał.
Kamil prychnął, a potem skinął głową i nalał sobie kolejną porcję bursztynowego pocieszacza. Zanim wychylił zawartość powiedział:
– Nie widzi dla nas przyszłości, bo otworzyły się drzwi do jego kariery.
Stanęłam za nim i objęłam go ramionami w pasie, a potem przytuliłam twarz do jego pleców.
– Niech się wali – burknęłam – Nie wiem, co ci Włosi w nim widzą. Przecież ona ma krzywy nos – dodałam z niesmakiem.
Kamil parsknął whisky, opluwając mój blat. Wybaczyłam mu ten incydent.
– Taka jest prawda. – Objęłam go ciaśniej. – Znajdziesz kogoś o wiele lepszego – zapewniłam
Kamil nie pokazywał po sobie uczuć, ale zdążyłam go dobrze poznać i wiedziałam, że przeżywa to kolejne rozczarowanie. Jak każdy pragnął mieć kogoś, komu będzie mógł zaufać. Kogoś, przy kim poczuje się bezpiecznie i stabilnie.
Kumple odwrócił się do mnie przodem. Górował nade mną, bo różniło nas ponad dwadzieścia centymetrów. Nachylił się i pocałował mnie w czoło, a potem objął za szyję. Wtuliłam się w jego pierś, chcąc dać mu poczucie bliskości, której potrzebuje każdy człowiek. Nie dostaniesz tego w łóżku z obcą osobą, z którą widujesz się tylko przelotnie, żeby rozładować napięcie. Zwykła czułość bez podtekstu seksualnego miała wartość terapeutyczną i nie zrozumie tego nikt, komu został ten przywilej odebrany.
– Dobrze, że cię mam – szepnął w moje włosy.
Autentycznie się wzruszyłam, bo to był pierwszy raz, gdy Kamil zdobył się na tak osobiste wyznanie. Wiedziałam, że mu na mnie zależy, ale był zbyt zamknięty, żeby przyznawać to na głos. Taki po prostu był i takiego go akceptowałam. Historia jego comingout była podobna do większości comingoutów w tym kraju – wykluczenie przez rodziców, zatwardziałych katolików. Tylko jego siostra się od niego nie odwróciła.
– Wzajemnie – odparłam. – Idziemy do łóżka? – zapytałam.
Kamil zaśmiał się.
– Jasne. Weź szklanki, a ja butelkę – powiedział.
Zrobiłam jak kazał i ruszyliśmy do mojej małej sypialni, w której mieściło się dwuosobowe łóżko, mała szafa, stolik nocny i krzesło. Na ścianie naprzeciwko wisiał mały telewizor.
Kamil zrzucił spodnie, bluzę i T-shirt, a potem wskoczył pod kołdrę. Zachowywał się swobodnie, jakby był u siebie. Cieszyło mnie to.
Dołączyłam do niego.
– Tylko nie zaplam mi pościeli – ostrzegłam, gdy zaczął rozlewać whisky.
Nie byłam pewna, czy łączenie alkoholi to był dobry pomysł. W końcu tych kilka kieliszków spożytego wcześniej wina wciąż krążyło po moich żyłach. Doszłam jednak do wniosku, że jedna szklaneczka mi nie zaszkodzi.
– Wyluzuj, pani porządnicka – odparł i wręczył mi szklankę. W tym samym momencie coś zawibrowało w pościeli. – Co to? Wibrator? Zabawiałaś się przed moim przyjściem? – zagadnął, jakby nigdy nic.
Czułam, że cała purpurowieję na twarzy. Dzięki Bogu zostawiłam przyciemnione światło i Kamil nie mógł tego zobaczyć.
– To telefon, głupku – syknęłam i zanurkowałam ręką pod kołdrę, żeby wydobyć smarfona.
Ze zdziwieniem stwierdziłam, że mam kilka SMS-ów. Wszystkie od Adriana. Zaczęłam czytać.
Dlaczego się nie odzywasz?
Napisałem coś nie tak?
Jesteś na mnie obrażona za to, że przeglądam Twoje fotki? Już nie będę.
Obiecuję.
– Ale namolny – szepnęłam do siebie, ale w głębi serca czułam podekscytowanie.
Wciąż jednak nie mogłam pojąc, dlaczego Adrian zagiął na mnie parol. Co we mnie zobaczył? Dlaczego jest tak strasznie zdeterminowany? Nie potrafiłam odpowiedzieć na te pytania i szczerze mówiąc bałam się je poznać. Chciałabym wierzyć, że zobaczył we mnie coś wyjątkowego, albo że chociaż mnie polubił, ale to były tylko pobożne życzenia. Faceci tacy, jak Adrian nie zakochują się w dziewczynach takich, jak ja.
– Kto? – zainteresował się Kamil.
– Wakacyjny Adrian. – Wetchnęłam i pokazałam mu telefon – Zanim przyszedłeś pisaliśmy na Facebooku, bo odnalazł mój profil i zaczął przeglądać moje fotki. Wkurwiło mnie to.
– A ty jego fotek nie przeglądałaś? – Podniósł znacząco brew.
– Przeglądałam, ale nie w tym rzecz – sapnęłam sfrustrowana. – Ja nie wyglądam na wszystkich jak bóg seksu. A on wygrzebuje z odmętów internetu zdjęcia, na których wyglądam, jak orka i jeszcze mi to podsyła. – Wzdrygnęłam się i sięgnęłam po szklaneczkę whisky.
– Jezu, dziewczyno. Ten wakacyjny Adrian to fajna dupa, ale nie jest idealny. Dlaczego tak się spinasz. To dobrze, że znalazł te twoje prosiakowate fotki i jak po tym mu się nie odechce, to będziesz wiedziała, że to „ten jedyny”. – Zrobił cudzysłów palcami na końcu zdania.
– A mogłeś powiedzieć: Jesteś ładna nawet na tych niepochlebnych zdjęciach. To by wystarczyło. – Wzięłam łyk alkoholu, od którego zrobiło mi się ciepło w żołądku – Ale może masz rację. Może te fotki go ode mnie odstraszą – zastanowiłam się.
Kamil uśmiechnął się tym swoim wszystkowiedzącym uśmiechem.
– Tak, jestem pewien, że tak właśnie będzie – dodał z tym samym wyszczerzem. – A teraz pozwolisz, że się odleję i wezmę prysznic. Masz coś przeciwko? – zapytał.
– Nie, skąd. Wolę, żebyś załatwiał potrzeby fizjologiczne w ubikacji, niż na przykład w łóżku – odparłam.
– Żartownisia – pokręcił głową i zanim zniknął w łazience zawołał? – Ręczniki trzymasz tam, gdzie zawsze?
– Tak!
Podczas, gdy kumpel brał prysznic, ja odpisałam Adrianowi.
Sorki, mam gościa.
Tylko tyle. Uśmiechnęłam się do siebie, bo wiedziałam, że będzie go to dręczyć. Ułożyłam wygodnie na poduszce, robiąc Kamilowi miejsce. Zasypiałam już, gdy pachnący i świeży, wsunął się pod przykrycie. Nie miałam siły zareagować na jego pytanie dotyczące planów na jutrzejszy dzień. Zamruczałam pod nosem i poddałam się sennemu zmęczeniu.

3 komentarze:

  1. Tęskniłam za nimi🤩😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu, ale mam jakiś sentyment do tych postaci, dziękuję za kontynuację i proszę o więcej

    OdpowiedzUsuń