Środa
ciągnęła się niemiłosiernie. Po pracy wpadłam do mieszkania, zjadłam coś na
szybko i wzięłam prysznic. Byłam padnięta i chciałam jak najszybciej przebrać
się w dresy, a potem zakopać się w koc i dokończyć książkę, którą zaczęłam
wczoraj przed snem i która wciągnęła mnie bez reszty. Wiedziałam, że nie miałam
zbyt fascynującego życia, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Moja praca była
jednocześnie moją pasją, miałam dobrego przyjaciela i kilku znajomych. I
sobotnie wieczory w Orient Expressie.
Dlaczego
więc od niedzieli nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca? Gdy wczoraj wieczorem
po raz dziesiąty w ciągu dwudziestu minut zerknęłam na telefon, doszłam do
wniosku, że dość tego. Dzisiaj postanowiłam go wyłączyć. Jak ktoś zechce się ze
mną skontaktować w sprawach zawodowych, skorzysta z numeru firmowego, a jeśli
ktoś będzie chciał ze mną pogadać w sprawach prywatnych…to jakoś sobie poradzi.
Nie
mogłam być niewolnikiem tego urządzenia.
Próbowałam
wczytać się w fabułę kryminału, ale dzisiaj nie byłam w stanie przebrnąć nawet
przez dwie strony. Odłożyłam książkę i złamałam się, włączając smartfona. Od
razu dostałam kilka powiadomień o nieodebranych połączeniach i jedno z
Facebooka. Rzadko zaglądałam na portale społecznościowe, bo pochłaniały mi zbyt
wiele czasu, ale w tym przypadku zrobiłam wyjątek, bo dostałam zaproszenie do
znajomych. Nie czekałam długo, żeby sprawdzić, kim był ten nieznajomy. Moje
serce wykonało koziołka w piersi, gdy na ekranie pojawiło się imię Adriana. Przybliżyłam
zdjęcie, na którym prezentował się, jak cholerny model. Opierał się plecami o
odrapaną ścianę, ręce miał włożone do kieszeni znoszonych dżinsów. Patrzył
gdzieś w bok, zamyślony i seksowy.
Odrzuciłam
do tyłu głowę z frustracji. Jak można być tak przystojnym? Czy on w ogóle zdaje
sobie sprawę z tego, jak wygląda? Oczywiście, że tak, pomyślałam od razu. Wie
dokładnie, jak wygląda i jak działa na kobiety, dlatego jest taki bezczelnie
pewny siebie i przy tym swobodny i naturalny.
Zamknęłam
oczy, przypominając sobie smak i dotyk jego pełnych ust. Potrafił całować.
Potrafił mnie dotykać. Co jeszcze potrafił? Zastanawiałam się, rozgorączkowana.
Otworzyłam jego zdjęcie i po chwili wahania przyjęłam zaproszenie do znajomych,
a potem zaczęłam przeglądać jego profil, jak profesjonalna stalkerka. Na kilku
zdjęciach był z Adą, swoją bliźniaczką. Nie byli do siebie zbyt podobni, ale
oboje mieli w sobie jakiś niewidzialny magnetyzm. Przyciągali do siebie ludzi.
Ada w przeciwieństwie do Adriana, nie była uderzająco piękna, ale bez wątpienia
można było określić ją mianem seksowna.
Na
jednym ze zdjęć pojawił się też Oskar, chłopak Ady. Oskar był w Adzie bez
pamięci zakochany. To, jak na nią patrzył, było niesamowite. Przed moimi oczami
pojawiła się scena z wakacji, gdy Adrian zabrał mnie na pierwszą randkę. Właśnie
wtedy poznałam Oskara. Od razu mi się spodobał, bo potrafił utrzeć nosa
Adrianowi. Poza tym był bardzo przystojny i musiałabym być totalnie ślepa, żeby
tego nie zauważyć. Może nie tak uderzająco, jak Adrian, ale równie efektownie.
Miał ciemne blond włosy, które opadały na czoło. Był wysoki i dobrze zbudowany,
co podkreślał przylegający do torsu T-shirt. Ale najbardziej spodobały mi się
jego oczy. Szczere, błękitne oczy, które nie potrafiły ukrywać uczuć. Już wtedy
widziałam, że czuje coś do Ady. Nie wiem, czy był świadom swojej emocjonalnej
przejrzystości. Gdy patrzył na Adriannę, to jego oczy cały czas się zmieniały.
Raz jej nienawidził, raz pragnął, a za chwilę miał ją ochotę przytulić. Nigdy
jednak nie było w nich obojętności.
Westchnęłam,
odsuwając od siebie te romantyczne rozmyślania. Byłam pewna, że ta nastoletnia
naiwność już dawno ze mnie wyparowała. Czasami jednak spotykałam ludzi, którzy
wydawali się być sobie przeznaczeni i wtedy powracały marzenia. Marzenia, które
nie miały szans na spełnienie, bo przecież życie było rollercoasterem porażek i
zawodów.
Nalałam
sobie lampkę wina i włączyłam telewizję. Nie było nic ciekawego, ale lubiłam
słyszeć w tle jakąś rozmowę, przez co czułam się w mieszkaniu trochę mniej
samotna.
Wzięłam
łyk wina i wtedy telefon zawibrował. Na ekranie pojawiła się wiadomość z
Messengera. Adrian i jego nonszalancka poza na tle ściany wypełniła ekran
mojego telefonu. Odczytałam wiadomość.
Uff.
Już myślałem, że nie przyjmiesz mojego zaproszenia :D
Uśmiechnęłam
się do ekranu telefonu, czując jak moje serce drga w piersi. Nie znosiłam tego
i jednocześnie uwielbiałam.
Miałam
taki zamiar, ale zrobiło mi się ciebie szkoda :P
Nie
mogłam sobie darować, bo droczenie się z nim sprawiało mi olbrzymią radość. Ten
sposób był bezpieczny, bo nie musiałam spoglądać mu w oczy i nie czułam jego
ciepła. Tak było łatwiej.
Tylko
tak mówisz. Tak naprawdę, gdy zobaczyłaś moje imię, to prawie sobie nie palca
złamałaś, tak szybko nacisnęłaś „przyjmuję zaproszenie” :D :D :D
Zachichotałam.
–
Baran – wyszeptałam do telefonu.
Tak
sobie powtarzaj :D
Odpisała.
Czekała na jego odpowiedź z mocno bijącym sercem. Jak nastolatka. Obwiniałam za
to wino i późną porę.
Będę
;) Kiedy mogę przyjechać z autem, w którym cały czas coś stuka :P
Pokręciłam
głową i wzięłam kolejny łyk nektaru bogów, który zaczynało mi uderzać do głowy.
Owinęłam się ciaśniej kocem i ścisnęłam mocno telefon w dłoni. Długo myślałam
nad tym, co mu odpisać. Nim zdołałam coś odpowiedzieć, zobaczyłam w okienku
migające kropeczki, świadczące o tym, że pisze. Czekałam.
Jesteś?
Chciałam
go jeszcze potrzymać w niepewności, ale szybko się złamałam. To wina wina,
pomyślałam znowu z rozbawieniem.
Jestem,
a w twoim aucie nic nie stuka. Ogarnij się.
Ale
jak inaczej mam zaaranżować nasze spotkanie, jak nie w ten sposób?
Wywróciłam
oczami, bo dobrze zdawałam sobie sprawę, że liczy na mój ruch. Nie byłam
jeszcze tak podchmielona, żeby ułatwiać mu sprawę. Twardo nie reagowałam na
zaczepkę, aż w okienku chatu ponownie pojawiły się migające kropeczki.
Jesteś
zajęta? Jeśli jestem nachalny, to daj mi znać :P
A
to ci ciekawe. Już miałam odpisywać, że cały czas jest nachalny, ale uznałam,
że w tej formie zabrzmiałoby to wyjątkowo chamsko.
Jestem
zajęta oglądaniem TV i piciem wina. A ty?
Odpisałam.
Ja
ślęczę nad jakimiś projektami na zaliczenie. P.s. co to za kolo?
Nie
zrozumiałam, ale za chwilę Adrian przesłał na czacie print screen zdjęcia.
Przybliżyłam telefon, na którym pojawiła się fotka z imprezy urodzinowej
Sebastiana. Byłam na niej z Karolem, kumplem Seby. Obejmowaliśmy się po
przyjacielsku, szczerząc się do obiektywu. Lubiłam tego chłopaka, bo wydawał
się najnormalniejszy z całego towarzystwa.
Taki
tam kumpel kuzyna.
Odpisałam,
nie wdając się w szczegóły i po chwili dodałam:
Hej,
nie stalkuj mojego profilu.
Nigdy
bym tego nie zrobił. Za kogo mnie masz. Ja sobie tylko go przeglądam i od razu
drukuje wszystkie zdjęcia, na których jesteś. Chcę sobie zrobić z nich tapetę
na ścianę. P.s. zajebiście ci w tym czerwonym bikini :D
Parsknęłam,
wypluwając trochę czerwonego wina na szlafrok.
–
Cholera – syknęłam i sięgnęłam po chusteczki higieniczne, żeby doprowadzić się
do porządku, ale zaraz ponownie złapałam w garść telefon. – Jakie znowu bikini?
– prychnęłam i przyjrzałam się fotce, którą mi podesłał.
–
O Boże! – jęknęłam – Zdjęcie sprzed dwóch lat i to nie na moim profilu, a
profilu Justyny, kumpelki ze szkoły. Lato, Dębki, plaża, ptaków śpiew…i wałek
tłuszczu na brzuchu, który z powodzeniem mógłby założyć własny profil na Facebooku, a do tego twarz spieczona na
raka. – Dzięki Justyna – warknęłam i natychmiast się wylogowała z tego
narzędzia szatana.
Już
sobie przypomniałam, za co nienawidziłam wszelkiej maści portali
społecznościowych.
Nie
chciałam, żeby Adrian oglądał zdjęcia, na których wyglądam jak Świnka Pigi. W
ogóle nie chciałam, żeby przeglądał mój profil. Postanowiłam, że jutro z samego
rana usunę z niego wszystkie moje zdjęcia i poodznaczam się na zdjęciach
znajomych.
Byłam
na lekkim rauszu, przez który zawsze robiłam się głodna, ale musiałam się
powstrzymywać przed nocnym podjadaniem. Bardzo szybko przybierałam na wadze.
Chwila nieuwagi i pięć kilo wskakiwało na wagę. Walczyłam z pokusą ponownego
zalogowania się do Facebooka…i z chęcią zanurkowania do lodówki, gdy usłyszałam
dzwonek do moich drzwi. Zmarszczyłam ze zdziwienia brwi. O tej porze to mógł być
tylko wujek Andrzej, albo ciocia. Podniosłam się ociężale z łóżka i lekko
zataczając się na zakrętach, dotarłam do drzwi.
Przezornie
wyjrzałam przez wizjer. Kamil. Kamil?
Pomyślałam zdumiona i natychmiast otworzyłam drzwi.
–
Spałaś? – zapytał.
Minę
miał nietęgą, a w ręku trzymał butelkę whisky. Otworzyłam szeroko drzwi,
zapraszając go do środka. Kamil wmaszerował do jadalnio-kuchni, zrzucił buty,
wyciągnął dwie pękate szklanki z szafki, nalał do każdej alkoholu i przywołał
mnie ręką.
–
Za chujowy fart w życiu uczuciowym – podniósł jedną ze szklanek, ja zrobiłam to
samo.
Stuknęliśmy
się szkłem i wypiliśmy duszkiem zawartość. Poczułam, jak whisky pali mnie w
przełyku, ale nie wzdrygnęłam się.
–
Mów – skinęłam głową.
Byłam
pewna, że chodzi o Tymona, kolesia, z którym Filip zaczął kręcić kilka miesięcy
temu. Tymon wyjechał na miesięczny kontrakt. Jest fotomodelem i trafiła mu się
ciekawa propozycja od jednego z włoskich domów mody. Kamil uparcie twierdził,
że Tymon to tylko przygoda, ale wygląda
na to, że tylko próbował tym zakląć rzeczywistość. Nie da się zapanować nad
uczuciami.
–
Tymon? – dopytała, gdy wciąż milczał.
Kamil
prychnął, a potem skinął głową i nalał sobie kolejną porcję bursztynowego
pocieszacza. Zanim wychylił zawartość powiedział:
–
Nie widzi dla nas przyszłości, bo otworzyły się drzwi do jego kariery.
Stanęłam
za nim i objęłam go ramionami w pasie, a potem przytuliłam twarz do jego
pleców.
–
Niech się wali – burknęłam – Nie wiem, co ci Włosi w nim widzą. Przecież ona ma
krzywy nos – dodałam z niesmakiem.
Kamil
parsknął whisky, opluwając mój blat. Wybaczyłam mu ten incydent.
–
Taka jest prawda. – Objęłam go ciaśniej. – Znajdziesz kogoś o wiele lepszego –
zapewniłam
Kamil
nie pokazywał po sobie uczuć, ale zdążyłam go dobrze poznać i wiedziałam, że
przeżywa to kolejne rozczarowanie. Jak każdy pragnął mieć kogoś, komu będzie
mógł zaufać. Kogoś, przy kim poczuje się bezpiecznie i stabilnie.
Kumple
odwrócił się do mnie przodem. Górował nade mną, bo różniło nas ponad
dwadzieścia centymetrów. Nachylił się i pocałował mnie w czoło, a potem objął
za szyję. Wtuliłam się w jego pierś, chcąc dać mu poczucie bliskości, której
potrzebuje każdy człowiek. Nie dostaniesz tego w łóżku z obcą osobą, z którą
widujesz się tylko przelotnie, żeby rozładować napięcie. Zwykła czułość bez
podtekstu seksualnego miała wartość terapeutyczną i nie zrozumie tego nikt,
komu został ten przywilej odebrany.
–
Dobrze, że cię mam – szepnął w moje włosy.
Autentycznie
się wzruszyłam, bo to był pierwszy raz, gdy Kamil zdobył się na tak osobiste
wyznanie. Wiedziałam, że mu na mnie zależy, ale był zbyt zamknięty, żeby
przyznawać to na głos. Taki po prostu był i takiego go akceptowałam. Historia
jego comingout była podobna do większości comingoutów w tym kraju – wykluczenie
przez rodziców, zatwardziałych katolików. Tylko jego siostra się od niego nie
odwróciła.
–
Wzajemnie – odparłam. – Idziemy do łóżka? – zapytałam.
Kamil
zaśmiał się.
–
Jasne. Weź szklanki, a ja butelkę – powiedział.
Zrobiłam
jak kazał i ruszyliśmy do mojej małej sypialni, w której mieściło się dwuosobowe
łóżko, mała szafa, stolik nocny i krzesło. Na ścianie naprzeciwko wisiał mały
telewizor.
Kamil
zrzucił spodnie, bluzę i T-shirt, a potem wskoczył pod kołdrę. Zachowywał się
swobodnie, jakby był u siebie. Cieszyło mnie to.
Dołączyłam
do niego.
–
Tylko nie zaplam mi pościeli – ostrzegłam, gdy zaczął rozlewać whisky.
Nie
byłam pewna, czy łączenie alkoholi to był dobry pomysł. W końcu tych kilka
kieliszków spożytego wcześniej wina wciąż krążyło po moich żyłach. Doszłam
jednak do wniosku, że jedna szklaneczka mi nie zaszkodzi.
–
Wyluzuj, pani porządnicka – odparł i wręczył mi szklankę. W tym samym momencie
coś zawibrowało w pościeli. – Co to? Wibrator? Zabawiałaś się przed moim
przyjściem? – zagadnął, jakby nigdy nic.
Czułam,
że cała purpurowieję na twarzy. Dzięki Bogu zostawiłam przyciemnione światło i
Kamil nie mógł tego zobaczyć.
–
To telefon, głupku – syknęłam i zanurkowałam ręką pod kołdrę, żeby wydobyć
smarfona.
Ze
zdziwieniem stwierdziłam, że mam kilka SMS-ów. Wszystkie od Adriana. Zaczęłam
czytać.
Dlaczego
się nie odzywasz?
Napisałem
coś nie tak?
Jesteś
na mnie obrażona za to, że przeglądam Twoje fotki? Już nie będę.
Obiecuję.
–
Ale namolny – szepnęłam do siebie, ale w głębi serca czułam podekscytowanie.
Wciąż
jednak nie mogłam pojąc, dlaczego Adrian zagiął na mnie parol. Co we mnie
zobaczył? Dlaczego jest tak strasznie zdeterminowany? Nie potrafiłam
odpowiedzieć na te pytania i szczerze mówiąc bałam się je poznać. Chciałabym
wierzyć, że zobaczył we mnie coś wyjątkowego, albo że chociaż mnie polubił, ale
to były tylko pobożne życzenia. Faceci tacy, jak Adrian nie zakochują się w
dziewczynach takich, jak ja.
–
Kto? – zainteresował się Kamil.
–
Wakacyjny Adrian. – Wetchnęłam i pokazałam mu telefon – Zanim przyszedłeś
pisaliśmy na Facebooku, bo odnalazł mój profil i zaczął przeglądać moje fotki.
Wkurwiło mnie to.
–
A ty jego fotek nie przeglądałaś? – Podniósł znacząco brew.
–
Przeglądałam, ale nie w tym rzecz – sapnęłam sfrustrowana. – Ja nie wyglądam na
wszystkich jak bóg seksu. A on wygrzebuje z odmętów internetu zdjęcia, na
których wyglądam, jak orka i jeszcze mi to podsyła. – Wzdrygnęłam się i
sięgnęłam po szklaneczkę whisky.
–
Jezu, dziewczyno. Ten wakacyjny Adrian to fajna dupa, ale nie jest idealny.
Dlaczego tak się spinasz. To dobrze, że znalazł te twoje prosiakowate fotki i
jak po tym mu się nie odechce, to będziesz wiedziała, że to „ten jedyny”. – Zrobił
cudzysłów palcami na końcu zdania.
–
A mogłeś powiedzieć: Jesteś ładna nawet na tych niepochlebnych zdjęciach. To by
wystarczyło. – Wzięłam łyk alkoholu, od którego zrobiło mi się ciepło w żołądku
– Ale może masz rację. Może te fotki go ode mnie odstraszą – zastanowiłam się.
Kamil
uśmiechnął się tym swoim wszystkowiedzącym uśmiechem.
–
Tak, jestem pewien, że tak właśnie będzie – dodał z tym samym wyszczerzem. – A
teraz pozwolisz, że się odleję i wezmę prysznic. Masz coś przeciwko? – zapytał.
–
Nie, skąd. Wolę, żebyś załatwiał potrzeby fizjologiczne w ubikacji, niż na
przykład w łóżku – odparłam.
–
Żartownisia – pokręcił głową i zanim zniknął w łazience zawołał? – Ręczniki
trzymasz tam, gdzie zawsze?
–
Tak!
Podczas,
gdy kumpel brał prysznic, ja odpisałam Adrianowi.
Sorki,
mam gościa.
Tylko
tyle. Uśmiechnęłam się do siebie, bo wiedziałam, że będzie go to dręczyć. Ułożyłam
wygodnie na poduszce, robiąc Kamilowi miejsce. Zasypiałam już, gdy pachnący i
świeży, wsunął się pod przykrycie. Nie miałam siły zareagować na jego pytanie
dotyczące planów na jutrzejszy dzień. Zamruczałam pod nosem i poddałam się
sennemu zmęczeniu.
Tęskniłam za nimi🤩😍
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale mam jakiś sentyment do tych postaci, dziękuję za kontynuację i proszę o więcej
OdpowiedzUsuńCzekam na cd
OdpowiedzUsuń