Wyszedłem
z uczelni i skierowałem się na tramwaj w stronę Ostrowa Tumskiego. Zrobiło się
chłodniej i zbierało się na deszcz. Założyłem kaptur i zapiąłem wiatrówkę po
samą szyję. Umówiłem się na piwo z Anką. Musiałem z nią porozmawiać. Cały
ostatni wykład próbowałem sobie przygotować odpowiednią gadkę, żeby nie sprawić
jej przykrości. Jak się kończy takie układy? Zazwyczaj działo się to samoistnie.
Tak myślę. To był mój pierwszy raz i chyba ostatni, pomyślałem zmęczony.
Po
naszej ostatniej nocy czułem się kompletnie rozwalony. Myślałem o mojej
mechaniczce i miałem wrażenie, że ją zdradzam, a siebie oszukuję. Oszukiwałem
też Ankę, która na to nie zasługiwała. Niczego sobie nie obiecywaliśmy, no może
poza jednym. Że będziemy sypiać tylko ze sobą, do czasu, aż na naszych radarach
pojawi się ktoś inny.
Na
moim właśnie się pojawił.
Przechodziłem
właśnie przez most Tumski i uśmiechnąłem się na widok pozapinanych na
metalowych elementach kłódek. Ten widok od zawsze przyprawiał mnie o dreszcz
przerażenia, bo w pewnym sensie kojarzył mi się z więzieniem. Z końcem. Wciąż
czułem rozbawienie, gdy myślałem o tych wszystkich naiwnych parach, którym
wydaje się, że w ten sposób zaklną rzeczywistość. To nie kłódki trzymają ludzi
razem, tylko w cholerę dużo kompromisów i w cholerę dużo pracy. Czasami
zdarzają się takie pary, jak moja siostra i Oskar, ale to wyjątek. Byli też
Konrad i Eliza. Byli ze sobą chyba od pierwszego dnia studiów. Prawie trzy lata
i nie wyglądało na to, żeby zmierzali ku końcowi. Mało tego, wyglądali tak,
jakby każdego dnia było im siebie mało. Ale i to nie było żadną gwarancją i
ostatecznością. Wszystko mogło się zmienić w każdej chwili.
Minąłem
most i ruszyłem w stronę knajpy, w której umówiłem się z Anką. Żółty neon z
napisem „Night lemon” przyprawił mnie o ścisk w żołądku. Ale musiałem to
zrobić. Musiałem wypić to piwo, którego sobie naważyłem.
Wszedłem
do środka, gdzie panował przyjemny półmrok. Ania siedziała przy oknie i wpatrywała
się w szybę. Nie zauważyła mnie jeszcze. Włosy związała w wysoki koński ogon,
miała na sobie czarne dżiny i obcisły czerwony golf, podkreślający jej piersi.
Na co dzień nie malowała się zbyt mocno, co w niej zawsze lubiłem. Wyglądała
zjawisko. Jak zwykle.
–
Hej – przywitałem się, całując ją w policzek.
Uśmiechnęła
się promiennie. W jej oczach coś zabłysło. Coś, co powinno mi już dawno dać do
myślenia, ale pojąłem to dopiero teraz.
–
Co pijesz? – zagadnąłem, zdejmując plecak i kurtkę.
Próbowałem
tym zatuszować zdziwienie moim odkryciem. Anka obserwowała każdy mój ruch z
uwagą jastrzębia. Poczułem się dziwnie. Jak na rozmowie w sprawie pracy.
–
Ja? Tylko herbatę. Dla mnie za wcześnie na alkohol – powiedziała.
–
Nie żartuj. Minęła trzecia. Można się spokojnie zalać – zażartowałem, chociaż
nie było mi wcale do śmiechu.
Anka
pokręciła głową z rozbawieniem. Gdy już skończyłem się kokosić, nachyliła się
nad stolikiem, chwyciła końcówkę kucyka w palce i zaczęła się nią bawić.
–
No więc, słucham – powiedziała lekko zniżając głos. – Co to za pilna sprawa?
Coś
w jej zachowaniu się zmieniło. Czułem to od pierwszego spojrzenia. Anka chciała
od nas czegoś więcej. Nareszcie mnie oświeciło i gdyby nie Hania…gdyby nie
Hania, wszystko potoczyłoby się w kierunku, z którego nie byłoby już powrotu.
–
Ania, pamiętasz, jak gadaliśmy o tym, że będziemy utrzymywać nasz…układ tak
długo, aż nie pojawi się ktoś inny? U mnie, albo u ciebie. Byłem pewien, że
stanie się to z twojej przyczyny, ale…ale coś się wydarzyło i ja… – Zakryłem
dłońmi twarz i westchnąłem sfrustrowany – Musimy to zakończyć. – Spojrzałem jej
prosto w oczy.
Anka
wyprostowała się i otworzyła delikatnie usta, a potem ciężko przełknęła ślinę.
Kurwa. Zraniłem ją. Widziałem to i aż zabolało mnie od tego w środku.
Wiedziałem, że tak będzie. Kurwa, wiedziałem.
–
Rozumiem. – Popatrzyła w bok, oblizała usta, a następnie uśmiechnęła się
szeroko, ale cholernie nieszczerze – To kim jest ta szczęściara? – Wzięła
niespieszny łyk herbaty i delikatnie odstawiła filiżankę. – Znam ją? To musi
być coś świeżego, bo z nikim cię nie widziałam – dodała, maskując ciekawość.
–
To jest zajebiście skomplikowane. Nie chcę kończyć naszej przyjaźni. I mam
cholerną nadzieję, że i ty myślisz podobnie, bo…bo zależy mi na tobie –
wyznałem szczerze.
Taka
była prawda. Dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę, że jej chyba zaczynało
zależeć bardziej, ale to nie zmieniało sytuacji. Musieliśmy to zakończyć. Nie
byłem w niej zakochany i jeśli do tej pory mnie to nie dopadło, to mało
prawdopodobne, żebym kiedykolwiek się w niej zadurzył. To było dziwne i
kompletnie wbrew logice, bo była super dziewczyną, ale kompletnie tego nie
czułem. Nie myślałem o niej przed zaśnięciem…no chyba, że byliśmy wtedy w
trakcie akcji, ale to się nie liczyło. Nie czułem potrzeby dzwonienia do niej,
gdy wydarzyło się coś zabawnego. Na wakacjach nie widzieliśmy się przez prawie
dwa miesiące i nie tęskniłem za nią, a gdy pojawiła się Hania, to…prawie o niej
zapomniałem.
Nie
mieliśmy wspólnych zainteresowań, nie patrzyliśmy razem w przyszłość. Anki nie
interesowało skąd pochodzę, czy mam rodzeństwo, gdzie chciałbym spędzić wakacje
marzeń. Nie wiedziała nawet jaki jest
mój ulubiony film. Na jej usprawiedliwienie, ja również nie czułem potrzeby
poznawania jej tak dokładnie. Lubiłem ją, pociągała mnie. I tylko tyle.
–
Spokojnie. Nie gorączkuj się tak – westchnęła, ale ten jej luz był tylko
wystudiowaną pozą.
Było
jej przykro i chciała wyjść z tego z twarzą. Ja na jej miejscu zachowywałbym
się tak samo.
–
Między nami spoko? – dopytałem, gdy kelner postawił przede mną szklankę zimnego
piwa?
–
Tak. Rozumiem, że od teraz mam wolną rękę na szukanie sobie kogoś do łóżka? –
zapytała, opadając ciężko na skórzaną kanapę.
–
Jasne – odparłem.
Mimo
świadomości tego, że postępuję dobrze, gdzieś w środku czułem żal. I odrobinę
zazdrości. To było chyba naturalne, pomyślałem. Utrzymywaliśmy ten stan rzeczy
przez kilka dobrych miesięcy, jeszcze przed wakacjami. W pewnym sensie Anka
była moja. Tylko w tym jednym sensie, ale jednak. Musiałem to przełknąć i pogodzić
się z faktem, że to już koniec.
–
Czułam to – powiedziała z delikatnym uśmiechem.
Oblizała
usta i spojrzała w okno.
–
Co takiego?
–
Ostatnim razem – wyjaśniła – Gdy się pieprzyliśmy. Myślami byłeś daleko. – Wróciła
do mnie spojrzeniem – Nie skupiałeś się – dodała z szerszym, tym razem szczerym
uśmiechem.
Nie
odpowiedziałem, tylko pokręciłem głową z rozbawieniem. Nie sądziłem, że jest w
stanie to wyłapać. To tylko kolejny sygnał, mówiący o tym, że zbyt mocno się
zaangażowaliśmy. Zaczynaliśmy w sobie „grzebać” i zauważać zmiany.
–
Jak ma na imię? – zapytała, ponownie się do mnie nachylając.
Poczułem
jej obezwładniające perfumy. Mieszanka owoców i kwiatów. Te same od początku
naszej znajomości.
–
Hania – odparłem, nim zdołałem się nad tym zastanowić.
Popatrzyła
na mnie swoimi niebieskimi, przenikliwymi oczami i powiedziała:
–
Życzę ci szczęścia. – Zamilkła i po chwili dodała: – Oczywiście żałuję. Pewnie,
że żałuję, bo było fajnie. – Założyła luźny kosmyk za ucho – Ale taki był
układ, co nie? – Po tym sięgnęła po swój płaszcz i zaczęła się ubierać.
Jej
ruchy były szybkie i niezdarne, jakby chciała jak najszybciej się stąd wydostać.
W jej oczach zobaczyłem łzy. Chryste!
Jęknąłem w duchu. Nie tak to miało wyglądać, powiedziałem w myślach.
–
Ania – zacząłem, gdy wstała.
–
Do zobaczenia na uczelni, Adi – powiedziała cicho i cmoknęła mnie na pożegnanie
w policzek, a potem w pośpiechu wyszła z knajpy.
Nie
tak to miało wyglądać, powtórzyłem.
A jak, Debilu?
Odpowiedziałem sobie w myślach. Jak niby miałoby się to odbyć? Pieprzyliśmy się
kilka miesięcy, czasami po kilak razy w tygodniu i jak niby miała zareagować na
to, że już jej nie chcę?
Gdyby
nawet Hania nie pojawiłaś się znowu w moim życiu, najpóźniej teraz powinienem
to skończyć.
Dopiłem
piwo, zapłaciłem i wyszedłem z lokalu. Musiałem to wszystko wypocić. Najlepiej
na basenie, a potem skonfrontować się z tą, przez którą powstał cały ten
bałagan.
*
Dwie
godziny później byłem już w domu. Zrobiłem trzydzieści basenów i trochę rozjaśniło
mi się w głowie. Dopiero teraz poczułem prawdziwą ulgę. Powinniśmy byli już
dawno zakończyć ten układ. To działało tylko na krótką metę. Było wygodne jak
cholera, ale zamykało nas na innych ludzi, z którymi mogłoby wyjść coś więcej.
Wcześniej nie myślałem o tym, bo nie czułem potrzeby stabilizacji, ale wszystko
się nagle zmieniło.
Wziąłem
prysznic, przebrałem się i zrobiłem sobie kilka kanapek, ale było mi mało, więc
rozmroziłem sobie schabowego od matki Konrada. Kumpel na pewne nie będzie miał
nic przeciwko. Skoro zeżarł mi całą porcję krokietów, które przywiozłem z domu,
niech nie próbuje mi teraz czegoś wypominać.
Gdy
byłem już syty, wyszedłem z domu i wsiadłem w auto. Już od jakiegoś czasu
myślałem nad tym, żeby je sprzedać, bo czasami mnie wkurzało. Miałem trudności
z zaparkowaniem, a i tak przez większość czasu korzystałem z komunikacji
miejskiej, zważywszy na to, że prawie co weekend wyłaziliśmy z Konradem i
resztą na jakieś biby i nie było mowy o zabieraniu tego grata.
Tym
razem jednak mi się przydał i to nie tylko, jako środek lokomocji. Wykręciłem w
nim świecę i postanowiłem poradzić się w tej sprawie specjalisty. Uśmiechnąłem
się do siebie i wyjechałem z parkingu. Zaczął siąpić upierdliwy deszcz. Było
ciemno i paskudnie, a miasto wydawało się wyludnione. Podczas drogi widziałem
tylko kilku zabłąkanych przechodniów.
Piętnaście
minut później zatrzymałem się pod szarym budynkiem, przy wiacie prowadzącej do
hali warsztatowej. Świeciło się tam światło. Moje serce zabiło mocniej.
Sięgnąłem
po telefon do kieszeni kurtki i wysłałem SMS-a.
Co
robisz?
Odpowiedź
przyszła po dwóch minutach.
Pracuję.
To
mi wystarczyło. Wysiadłem z samochodu i szybkim krokiem pokonałem drogę od
furtki do metalowych drzwi hali. Nim pociągnąłem za klamkę, usłyszałem chichot.
Bez wątpienia chichot Hanki. Chyba nie była sama. To nic, pomyślałem. Pewnie ma
klienta.
Wszedłem
do środka i zatrzymałem się w półkroku. Hania w obcisłych dżinsowych ogrodniczkach
wypinała się, chowając się niemal w całości pod maską samochodu. Oblizałem
usta, które nagle mi wyschły. Zanim zdołałem się odezwać, zza węgła wyszedł
jakiś koleś. Na mój widok zatrzymał się i skinął głową. Był mi jakoś dziwnie
znajomy. Jakbym go już gdzieś widział.
–
Piksi, ktoś do ciebie – rzucił, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Piksi?
–
Mówiłam, żebyś mnie tak…– wyprostowała się i odwróciła w moją stronę.
Na
jej twarzy pojawiło się zdumienie i coś jeszcze. Coś, czego nie byłem w stanie
rozgryźć. Miała zaczerwienione policzki, jedną smugę smaru na skroni, drugą na
czole. Jej włosy wymykały się z krótkiego kucyka. Nie miała na twarzy żadnego
makijażu. Nie potrzebowała go i miałem dziwne przeczucie, że nawet za
trzydzieści lat nie będzie go potrzebowała. Miała specyficzny typ urody, który
nigdy się starzał i nie powszedniał. Albo to mi już kompletnie odbiło, dodałem
w myślach.
–
Cześć – rzuciłem lekko, chociaż obecność tego typa mi przeszkadzała.
–
Cześć. Nie wiedziałam, że przyjedziesz – odparła i próbowała rękawem przetrzeć
twarz, z takim skutkiem, że pojawiło się na niej więcej ciemnych smug.
Uśmiechnąłem
się na ten widok. Miałem ochotę do niej podejść i musnąć kciukiem ten ufajdany
policzek, wziąć ją w ramiona i pocałować, a potem rzucić na maskę…
–
Adrian?
Ocknąłem
się i przełknąłem ślinę.
–
Tak?
–
Pytałam, czy coś ci w samochodzie dalej stuka? – zapytała i uśmiechnęła się.
Na
jej policzku wykwitł jeden dołek. Jezu, ile bym dał, żeby móc go dotknąć
językiem, pomyślałem. Odchrząknąłem i pokręciłem głową, a potem posłałem
spojrzenie typowi, który cały czas przysłuchiwał się naszej rozmowie. Co on tu
jeszcze robił? Czy to jej kolejny kuzyn? Ile ich, na litość boską, było?
–
Nie tym razem. Chodzi o coś o wiele poważniejszego – powiedziałem zniżając
sugestywnie ton.
–
Doprawdy? – zapytała, uśmiechając się jednym kącikiem ust.
Usłyszeliśmy
chrząknięcie. Hania natychmiast spoważniała i zwróciła swoją uwagę w stronę
przysłuchującego się typa. On tu jeszcze jest?
–
Słuchaj Karol – zaczęła – Ten pasek klinowy będzie chyba jutro – A tuleje dam
radę ogarnąć dopiero na poniedziałek. Pasuje ci? – zapytała, podchodząc do
kolesia, który stał przy szerokim stole i opierał się o niego tyłkiem.
–
Nie ma sprawy, Piksi. – Wyszczerzył się i zniżył głos: – Co z tą sobotą?
W
jednej sekundzie poczułem, jak w moich żyłach przyspiesza krew. W tym samym
momencie przypomniałem sobie, skąd znam jego gębę. Zdjęcie z Facebooka. To on
obejmował Hanię na jednej z fotek. Skurwiel ją podrywa i to pod moim nosem.
–
W sobotę jesteś umówiona ze mną, nie zapomnij – rzuciłem od niechcenia i
wziąłem do ręki klucz francuski, a potem zacząłem go w skupieniu oglądać.
–
Odezwę się jeszcze jutro – usłyszałem jej miękki głos i nie spodobało mi się,
że mówi do niego w taki łagodny sposób.
Koleś
coś jej odpowiedział, ale nie zdołałem tego wychwycić, bo stałem za daleko, ale
odwróciłem się w ich stronę. Hania podnosiła właśnie rękę na pożegnanie i
uśmiechała się do niego półgębkiem. Zanim wyszedł, obrzucił mnie lekceważącym
spojrzeniem, a na końcu zmrużył oczy.
O, jak się
przestraszyłem, pomyślałem z kpiną. Debil.
Zostaliśmy
sami w pustej hali z mrugającą jarzeniówką i odgłosem uderzającego o dach
deszczu. Jak dla mnie, w cholerę romantycznie.
Hania
nachylała się nad jakimś zeszytem, w którym coś zaciekle notowała. Podszedłem
do niej i przystanąłem tak blisko, jak tylko mogłem, żeby nie wydać się zbokiem.
Ona nie podnosiła głowy znad swojego skoroszytu, ale widziałem, że jej oddech
przyspieszył.
Zupełnie
bezwolnie uniosłem rękę i odgarnąłem z jej policzka pasmo włosów. Ale było mi
mało. Nie odsunąłem dłoni, tylko musnąłem opuszkami jej skroń, a potem linię
jej szczęki. Jej skóra była gładka jak jedwab. Jej piersi unosiły się i opadały
w coraz szybszym tempie.
Stanąłem
za nią, delikatnie ocierając się o jej pośladki. Nie potrafiłem się
powstrzymać, tak bardzo jej pragnąłem. Jak kolejnego oddechu. Jak ćpun
następnej działki. Sięgnąłem od tyłu do jej nagiego przedramienia i pogładziłem
ją po nim palcami, gotowy wycofać się w każdej chwili, gdyby Hania wykonała
najmniejszy gest świadczący o tym, że nie chce, abym się do niej w ten sposób
zbliżał.
–
Co robisz? – szepnęła.
Nie
powinna mi zadawać tak trudnych pytań.
Pięknie, akcja idzie do przodu .Super
OdpowiedzUsuńWciąga to na pewno i zaostrza apetyt na więcej. Czekam z przyjemnością na całość 😊
OdpowiedzUsuń🥰 super.chcę więcej
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać cd
OdpowiedzUsuń